piątek, 8 lipca 2016

Coś do stracenia

Autor/ka: Cora Carmack
Seria: Coś do stracenia
Opis: Mając dosyć bycia jedyną dziewicą wśród swoich przyjaciółek, Bliss Edwards decyduje, że najlepszym rozwiązaniem tego problem jest stracenie dziewictwa tak szybko i tak łatwo jak to tylko możliwe – szybki numerek. O jej planie można by rzecz wszystko, ale zdecydowanie nie, że jest prosty. Kiedy dziewczyna zaczyna wariować i zostawia przystojnego chłopaka samego i gołego w jego własnym łóżku używając wymówki, w którą nie uwierzyłby nawet półmózgowiec. I jakby już nie była zawstydzona do granic możliwości, to kiedy wraca do college’u na ostatni semestr studiów, poznaje swojego nowego nauczyciela sztuki, którego jakieś 8 godzin temu zostawiła rozebranego w łóżku…

Moja opinia: Ta książka jest pierwszą z serii "Coś do stracenia", autorka również napisała dwie inne -"Coś do ukrycia" oraz "Coś do ocalenia"- oraz dwie dodatkowe czy tam pomiędzy (jakkolwiek wolicie to nazywać). Czyli dla nas oznacza to kolejną serie książek, bo w tych czasach autorzy nie umieją się zmieścić w jednej. Jeśli chodzi o samą okładkę, wygląda dość wampirzo, przynajmniej dla mnie, ale się nie martwcie, nie występują tam żadne nadprzyrodzone kreatury.

 Boże mam strasznie mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę książkę. Początek był super, coś się działo, można było się pośmiać i nie dało się od niej oderwać. Później środek mnie trochę zniechęcił, bo uzmysłowiłam sobie, że to jest typowy romans, oczywisty, przewidujący i troszeczkę mdły, ale gdy już przebrnęłam przez tę część, nawet nie wiem, kiedy książka się skończyła. Było bum... i koniec. Fanom typowych romansów się spodoba, ale według mojego gustu było bez żadnych rewelacji. Osobiście wole, gdy w książkach dzieje się więcej, no ale jak to mówią "o gustach się nie dyskutuje". Jak wspomniałam fabuła wydawała mi się dość oczywista, ale zarazem interesującą na swój sposób i to dlatego nie mogę się zdecydować czy ja polecam, czy nie? Tak czytałam lepsze książki, ale ta nie była zła, powiedziałbym że przeciętna a momentami nawet urocza? Tak, urocza! W końcu to romans. Trochę zabawnych momentów też się zdarzyło, chociaż główna bohaterka pewnie by tak tego nie określiła, bo dla niej to było dość żenujące.

Więc powiem tak, jeśli lubicie romansidła, to książka dla was, a jeśli to nie wasze klimaty to nie zawracajcie sobie głowy i znajdźcie cos w waszym guście. Choć ja czasem lubię poczytać coś innego, a nóż książka mnie zaskoczy, no bo przecież nigdy nie wiadomo.

Ps. nie miałam zamiaru czytać drugiej części, dopóki nie przeczytałam opisu i mnie nie zauroczył. Czyli, innymi słowy, książka pod tytułem „Coś do ukrycia” oficjalnie ląduje na mojej długiej liście książek do przeczytania.

Link do cytatów z książki 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz